Dla duchów silnych droga niedaleka,
A cel jej w waszych serc doskonaleniu.
Zniszczyłam dziecko — stworzyłam człowieka!
Nic już tam niema na niebios sklepieniu,
Nie oczekujcie kary ni nagrody:
Zapłata leży w waszych czynów rdzeniu.
Powiędły niebios złocone ogrody:
Czyn każdy w sobie nosi swe wyniki
I sam od dzisiaj rodzi swoje płody.
Ludy, mówiące różnymi języki,
Słuchajcie słów mych! Czyn się z czynem splata,
A zło i dobro — groźne dwa tajniki
W swej treści własnej mają topór kata,
Albo koronę, co się niebiem złoci.
Tak, w czynów treści — czynów jest zapłata.
Tak czyn się każdy w sobie wielokroci,
Z wyników własnych trwałemi ogniwy
Spleciony w jedność. — Dość tych łez wilgoci!
Dość! O, nie płaczcie, że nadziemskiej niwy,
Gdy śmierć nadejdzie — więcej nie ujrzycie,
Bowiem umarły zna więcej niż żywy.
Bo śmierć to wieczne, absolutne życie;
Śmierć — to kołyska tysiąca żywiołów,
A wszelkie dobro czyli zło — w rozkwicie
W niej się odradza. Z mogilnych odlotów
Przeszłości pełny świat się rodzi nowy.
Więc niechaj duch nasz będzie zawsze gotów.
Świat wam stworzyłam wielki i surowy,
Gdzie jeden puklerz i jedno oparcie
W żelezie waszej potęgi duchowej!
Strona:Poezye cz. 1 (Antoni Lange).djvu/183
Ta strona została uwierzytelniona.