Wybawca Ifigenii będzie moim wybawcą... Spokój i miłość zapanuje w gnieździe Pelopidów i w ludzkiem plemieniu, a Endymion spocznie na mojem łonie. Ifigenia jest słońcem ludów, ale dziś Orestesa furye ścigają...
God. Więc mojej szukasz pomocy? Rozumiem cię, siostro. Chcesz, abym przyśpieszyła dzień, w którym zabrzmi pieśń żeglarzy, przybijających do portów Taurydy; aby Ifigenia do Argos powróciła, abyś ty mogła uśpionego pasterza zbudzić pocałunkiem.
Art. O Godzino, słuchaj! Marzyłam zawsze o braterstwie żywiołów. Duch ludzki — niespokojny, targany głodem i pragnieniem, kołysany nadzieją, rozpaczą trwożony, jak zdradziecki myśliwiec skrada się do mych kniej i borów najgłębszych, toporami rani moje drzewa najwyższe, tajemnice najświętsze mi wydziera — i gdy jego krew popłynie, wówczas zowie mnie Szatanem. O, siostro, jakże-bym pragnęła Aniołem być dla człowieka! I cóż mi powiesz?
God. (milczy).
Art. Nic nie mówisz — nic uczynić nie możesz?
God. Przeznaczenie nade mną. W milczeniu i bezwiedzy płyną ku Jutru. Boleść twoją odczuwam więcej jeszcze od ciebie, bo cała jestem z boleści złożona. Uważaj każdą moją żyłkę, każdą moją kroplę krwi, każde pióro mego skrzydła: to są te jęki ludzkie, te rospacze, te szały, które twoich uszu nigdyby nie dobiegły, gdybyś Endymiona nie ujrzała. Ale te cierpienia — to źródło szczęścia na jutro. Tymczasem milczeć muszę.
Art. Po cóż te cierpienia? Czyliż nie można szczęścia rozlać na świat odrazu? Po cóż ta walka ducha ludzkiego ze mną? Po cóż ta wrzawa bolesna, jaka w nim się rodzi z dążenia ku tobie — ku swej Godzinie? Po co rozdwojenie naszych ścieżek, mojej i twojej: geniusz czasu i geniusz natury czyż nie mogłyby naraz zlewać na ludzkość swe rogi obfitości?
Strona:Poezye cz. 1 (Antoni Lange).djvu/201
Ta strona została uwierzytelniona.