żliwość! Demiurgi pokoleń nowych — tracimy zwolna zmysł rzeczywistości, a możliwości nie znamy; widzimy rzeczy niewidzialne, a na widzialne ślepi jesteśmy, — i oto — wrogi rzeczywistości — wyciągamy z niej to, co jest w niej najrzeczywistszem — cierpienie! Boże nieznany! oddal nasze cierpienie — światłem ideału rozjaśnij nam rzeczywistość lub ją nam usuń z przed oczu, gdyż jesteśmy jako ptaki, co po niebie latać umieją, ale po ziemi chodzić zapomniały, a mocnym tylko bywa duch, co sięga najwyżej w niebiosa i najgłębiej w ziemię przenika...
Jeden. Nie jesteście z ziemi i nic ziemskiego nie poznacie — i nie przejdziecie bezpieczni przez rzeczywistość, bo wiecznie ranić was będzie i roztrącać. Cierpienie tylko jest rzeczywistem, a wszystko inne próżnią; w śmierci rzeczywistość najwyższa — i najwyższa możliwość — w śmierci tylko niema cierpienia!
Chór. I my ludzie nieznani i bezimienni przed ołtarzem Boga stajemy. Dziadowie nasi żyli w rozkoszy i krwi mieli dużo w swych żyłach, a my ich potomki skarłowaciałe zatraciliśmy zdrowie i siły młodzieńcze. Zdobyliśmy wiedzę i bogactwo, ale w nerwach naszych jakiś wir nieustanny szaleje, jakiś chaos pragnień i uczuć bezładnych i niezrozumiałych. Od złota kapią nasze pałace, jakby do rozkoszy prosiły, — ale szaleństwo naszych nerwów wysysa nam mózg i serce, i zdolność do rozkoszy! Przesyt i nuda ściga nas jak zmora! Siły i zdrowie wróć nam, o Panie!
Jeden. Dziedzice raka i opilstwa! dziedzice skrofułów i epilepsyi! wam-że to myśleć o sile i zdrowiu? Nic niema w was prócz nerwów — i urojeń nerwowych, a te urojone cierpienia nerwów więcej wam bolu sprawiają, niźli innym cierpienia rzeczywiste. Urojeniem nerwowem są wasze wszystkie pragnienia, nerwami wa-