patrzę na gwiazdy i obłoki — bo zapomniałem mowy kwiatów i fal, gwiazd i obłoków... Rozumiem je, lecz ich nie czuję. Nie jestem już ich bratem ani kochankiem! O, powiedz mi, jak na nowo rozzielenić się duszy mojej w drzewach, jak jej rozeskrzydlić się w lataniu ptaków, jak rozobłoczyć się w obłokach, rozpromienieć w jutrzenkach, rozkołysać się w szumach pól zielonych, rozwonieć w aromatach kwiecia i żywicy!... Jak się rozlać w naturze, tak jak rozlewałem się w niej niegdyś, kiedy ona mnie jeszcze kochała, ta dobra i święta matka i pocieszycielka — natura!
Pustelnik. Wszystko się staje. Wszystko jest w naturze, a natura jest wszystkiem. Dnch[1] ludzki się kolejno ściera i zlewa z naturą. Ze starć nowe zbratania wypłyną. Jedne duchy idą z natury, a drugie do niej dążą: na połowie drogi spotkać się muszą.
Młodzieniec IV. Mistrzu, ja zatraciłem tajemnicę natchnienia! W dzieciństwie mojem kochała mnie muza i czarodziejskie mi pokazywała ogrody. Ale oto urodził się we mnie jakiś duch szyderski, który mówił: precz mi z tym światem urojeń. I zatraciłem drogę do raju — i duch mój stał się bezpłodny — i muzę ścigam, a uchodzi przede mną! Tysiące myśli mam w głowie, ale o żadnej powiedzieć nie mogę: moja! bo ta sama myśl w każdej innej głowie narodzić-by się mogła. Tylko wzruszenia moje są iście moje, alru[2] zatracił tajemnicę wzruszeń, — i tylko patos męczące, jednostajne duszę mi rozdziera. Ojcze, myśl szczęścia nie daje, — a sztuka zabiła we mnie żywe wzruszenia. I ilekroć mi się ukaże jakie niebiańskie widziadło, wnet niby czujny szpieg, idzie za nim duch niedobry, który mi mówi: to fałsz — to urojenie! I oto, kiedy pieśń śpiewam, kiedy mi z serca ból najokrutniejszy płynie — zda się na szczudłach się wspinam i jak retor-sofista przemawiam! Natchnienie moje, co niegdyś tak obfitym płynęło stru-