∗
∗ ∗ |
I ja pragnąłem również mych tortur udziału,
I ja pragnąłem walki tytanicznej grzmotów,
I ja pragnąłem krzyżów męczeńskiego szału
I miłości potężnych — i wysokich lotów.
Ale przyszedłem na świat w dniach mogilnej ciszy,
Gdy zamilkły już echa ostatecznych gromów,
Gdy niebotyczne góry rodzą nędzne myszy
I rozbił się olbrzymów bój na bój atomów.
I tak, zamiast mię naraz dać pod miecz katowski,
Życie niosło mi zwolna swe jałowe bole
I walki swe nikczemne — i mizerne troski —
I miłości fałszywych kłamne aureole.
Jak jednostajny potok chłodnych dni jesiennych
Bez tęcz i bez piorunów na szarym błękicie,
Na tej bezpłodnej glebie moich walk codziennych
Zlodowaciała krew ma i zastygło życie.
Jak krople dżdżu, co febry lód gorący tłoczą,
Płynie mi tych atomów szereg niedościgły;