Strona:Poezye cz. 2 (Antoni Lange).djvu/043

Ta strona została uwierzytelniona.

Wiecznie nowa swym uśmiechem,
Swemi łzami i zapałem...
Tyś był pieśni owej echem,
Tyś ją kochał sercem całem.
Tyś z niej stworzył takie czary,
Jakich brakło lutni naszej:
Mieszczańskiego życia gwary
I mieszczańskich pieśń poddaszy.

Wyśpiewałeś nam te mury
I tych ludzi małych — cichych,
Co bez zwątpień i bez chmury
W tych zaułkach żyją lichych.
Teraz mury staromiejskie
W ogromniejsze przystrój szaty:
W skry i ognie prometejskie —
I w wyżyny leć, skrzydlaty.