A krwawiły cię dziadów twych rany
I bolesną była-ć dola taka,
Boś miał skrzydła szlachetnego ptaka,
A duch czujnie w jutro zasłuchany.
Dwojga cierpień — czcigodne wcielenie,
Cierpień kmiecia pod panów batogiem,
Walki Słowian z odwiecznym swym wrogiem:
Śpiewać tobie podwójne cierpienie —
I dwie skargi wygłosić przed bogiem,
Dwa pioruny wlać w swe pokolenie!
III.
Żeś, zwiastując niby nowe świty —
Na wieśniaczym rodził się zagonie;
Żeś wypłynął nad niemieckie tonie:
Kocham ciebie, duchu niespożyty!
A choć lubisz ulatać w błękity
Po złocone Hesperyd jabłonie:
Wiem, że pierwsze miejsce w twojem łonie
Ma ten zagon — w cierpienia obfity.
Ale dla nas obcem jest to łkanie,
Które w niebo uderza z lepianek;
My je znamy w złudzeniu sielanek.
Ty nas prowadź po wieśniaczym łanie,
Bo w twej pieśni jest nowy poranek,
Co rozświeci nam owe otchłanie.
Strona:Poezye cz. 2 (Antoni Lange).djvu/047
Ta strona została uwierzytelniona.