Kołysek i mogił przewroty —
Czy zmarła przed wieki? czy w jutrzni dalekiej —
W przyszłości narodzi się złotej?
A może na innej gdzie żyje planecie,
A może nie ludzką ma postać na świecie,
W gołębiu ukryta lub pszczole?
Czy kwitnie kaliną, czy buja ptaszyną —
Czy żyje w nieznanym żywiole?
O, niemasz jej dla mnie? A jeśli jej niema,
To czemu wciąż błądzę pomiędzy mórz dwiema
I czemuż nie zaznam mogiły?
O śmierci, zejdź ku mnie: spoczynek jest w trumnie,
Gdzie ogniem nie płoną już żyły.
O śmierci, tyś dobra — tyś luba — tyś słodka:
Szczęśliwy, kto w białe dni wiosny napotka
Twych skrzydeł promiennych szelesty.
Nie dla mnie twe cisze — mnie morze kołysze —
Od wieków na wiek już dwudziesty,
A skoro śmierć głucha mych dni nie ogarnie —
To czemu nie wejrzy na moje męczarnie
Tych bogów milczących gromada?
Niech światy przepadną! niech słońca pobladną!
Zagłada — zagłada — zagłada!
Niech ocean wyschnie, jak wydma piasczysta —
Niech lasy owionie zaraza ognista —
I bydląt niech wymrze nasienie,
A ludzkie siedliska niech runą w zwaliska —
Zniszczenie — zniszczenie — zniszczenie!
Strona:Poezye cz. 2 (Antoni Lange).djvu/162
Ta strona została uwierzytelniona.