W tym świecie oddalonym! jakie piękne gaje!
Jaka wyspa zielona tam na morzu wstaje.
Idźmy tam: kiedy jutrznia zabłyśnie różana,
Usłyszymy, co śpiewa owa mgła nieznana?
Matka, gdy to usłyszy, we łzach dzieci błaga:
— Zostańcie! na nieszczęście wam się ta odwaga
Odwróci!... Tu u matki — tu w niebieskim raju
Czy wam źle, że tęsknicie do niższego kraju?
Ale oni mówili: Matko puść nas w głębie!
Polecim jako białe wędrowne gołębie —
I wrócim tu do ciebie, nim słońca bóg złoty,
Obwinie czoło w nocy hebanowe sploty.
Puść nas, matko!
Więc matka: Jesteście bogowie,
Nie straszne wam przestworza — ni drobne sitowie —
Ziemia! Ale na wszystkie zaklinam was moce:
Nietykalne niech będą wam ziemi owoce —
Niech ich żadne nie łaknie, żadne ich nie ruszy,
Bo zatracicie cząstkę waszej boskiej duszy —
I już wam brama niebios zamknięta zostanie
I ziemia już wam odtąd będzie za mieszkanie.
Przysięgły matce dzieci, że owoców ziemi
Nie dotkną, choćby usty głodem spieczonemi —
I jak białych gołębi swawolna gromada.
Chór bogów mknie eterem — i na ziemię spada.
Z mgły wyłoni się wyspa — jakby wymarzona!
Aż-ci gromada bogów stanęła zdumiona.
Strona:Poezye cz. 2 (Antoni Lange).djvu/199
Ta strona została uwierzytelniona.