Zaczerpnęli żywicy świata zegarmistrze,
Wybrali z niej pierwiastki co żywsze i czystsze,
I jakby na dwóch światów stawiąc go granicy —
Półboga i półzwierza stworzyli z żywicy.
Nowozrodzony człowiek leżał jako bryła —
Dusza w nim spała jeszcze, choć kipiała żyła.
A teraz, rzekły bogi: zanim ten się zbudzi,
Stwórzmy istotę, która ma uwiecznić ludzi.
Niechaj mu w jego życia walkach towarzyszy,
Niech mu będzie zwiastunką pogody i ciszy.
Niechaj mu będzie światłem, co rozpędza chmury,
Niechaj mu będzie skrzydłem, co niesie w lazury.
Niechaj mu będzie ducha i czynu podnietą —
Stwórzmy ją — i nazwijmy owy twór kobietą.
— Ale z czego ją stworzyć? — czy równie z żywicy?
Pytali niespokojnie boscy robotnicy.
Półboską a półludzką chcąc stworzyć istotę —
Mamyż brać nędzne ciała czy pierwiastki złote?
Czy stworzyć tę boginię z wonnych róż czerwieni?
Czy stworzyć ją z dyamentów i drogich kamieni?
Czy upleść ją ze skrzydeł ptaków najpiękniejszych —
Czy z eterów najczystszych, gwiazd najpromienniejszych?
Aż wstał — jakoby góra — bóg Tamatauenga,
W którego oku razem słodycz i potęga —
W znaki najwszechmocniejszej boskości się wiąże:
Iście też od dni pierwszych był to bogów książę.
Ów rzekł: — Zaprawdę, bogi, zanim ten się zbudzi,
Stwórzmy istotę, która ma uwiecznić ludzi.
Lecz takiej, o bogowie, nie złożym istoty
Z rzeczy ziemskich — choćbyście do owej roboty
Strona:Poezye cz. 2 (Antoni Lange).djvu/208
Ta strona została uwierzytelniona.