W spalonym gruncie. Szatan daje znak,
Że chce przemówić; ścieśnione szeregi
Zwijają skrzydła; kołem go otoczą
I z niemą króla słuchają uwagą.
Trzykroć zaczynał i trzykroć wbrew dumie
Łzy, łzy, jakiemi płaczą aniołowie,
Mowę mu rwały; aż nakoniec oto
Przemówił — słowa z westchnieniami łącząc.
— O hufce duchów nieśmiertelnych! Moce
Niezwyciężone, którym Bóg jedynie
Równy — nie hańbą był nasz bój — wierzajcie —
Choć jej wypadek jest dla nas fatalny,
Jak świadczą zgliszcza te i ta przemiana
Straszna dla oczu! Lecz jakaż moc ducha
Darem proroczym bogata, świadoma
Przeszłych i przyszłych dni — by przewidziała,
Że takie bogi — jako my — zrzeszone
W jedną potęgę — ulegną Jehowie?
A kto rzec może, że po klęsce jeszcze
Te mężne hufy, co wygnane z nieba
Wyludniły je — nigdy już nie wstaną,
By na rodzinne powrócić błękity?
O duchy, wy mi przynajmniej poświadczcie,
Że zmiana żadna uczuć, myśli, rzeczy,
I żadna trwoga klęski — nie zniweczy
Naszych nadziei. Ale ten, co włada
Jako niebiosów Pan — siedział bezpiecznie
Na swoim tronie; wiara go odwieczna,
Zgoda powszechna, zwyczał[1] utrzymywał:
Przecie nam tylko blaski swe objawiał,
A krył przed nami istotną potęgę!
Klęsk naszych źródło w tej niewiadomości,
- ↑ Błąd w druku; powinno być – zwyczaj.