Strona:Poezye cz. 2 (Antoni Lange).djvu/291

Ta strona została uwierzytelniona.

Lecz teraz znamy moc jego i naszą.
Nie my rozpoczniem bój — lecz nie pobledniem,
Gdy on nas wyzwie. Toć nam pozostało
Nie mało tajnych sił; sztuką, fortelem
Spełnim, gdy przemoc chybiła. I On
Z potęgi naszej pozna, że złamany
Wróg do połowy tylko jest złamany.
Przestrzeń ma nowy świat wyłonić. Wieść
Płynie po niebie, że Bóg chce już zdawna
Zbudować Ziemię — i osadzić na niej
Plemię, na które spłynie nie mniej łask,
Jako spłynęło na syny niebieskie.
Świat ów, gdy poznać go zechcem, być może
Ośrodkiem nowych naszych postanowień:
Boć w tej otchłani piekieł nie na zawsze
Duchy niebieskie zamknięto; nie zawsze
Ma ich pożerać mrok. Ale te myśli
Powszechny sejm rozważy... Precz z pokojem!
Precz mi z pokorą! Wojna — wojna — wojna:
Skryta lub jawna. Tak niechaj się stanie!
Rzekł — i na poklask jego słów, zabłysło
Milion ognistych mieczów, podniesionych
Dłońmi Cherubów — i płomienny blask
Rozświecił piekło. Gromkiemi okrzyki
Bluźnili Bogu — i chrzęstem oręża,
Bijąc mieczami w puklerze i wyli
Dzikiem wyzwaniem ku sklepieniu nieba.
Była w pobliżu góra, której szczyt
Dymy i ognie rzygał, a zaś reszta
Żółtawo lśniła — niewątpliwy znak,
Że w łonie góry ukrywa się złoto —
Ów pomiot siarki; chyżo tu na skrzydłach