i oto w r. 1661 zbiera Morsztyn rozproszone utwory swoje liryczne w różnych czasach pisane, dzieli je na dwie księgi i pod ogólnym napisem „Lutnia“ posyła je „po kolędzie“ Łukaszowi z Bnina Opalińskiemu, marszałkowi nadwornemu koronnemu, znanemu w swoim czasie autorowi traktatów etycznych i politycznych w języku łacińskim pisanych, jako téż krótkiego utworu polskiego wierszem p. t. „Poeta“. Różnorodność nastroju swéj „Lutni“ wyraża Morsztyn w wierszu „do czytelnika“, mówiąc:
Najdziesz tu chorał zwyczajny i czasem
Niżéj od innych odezwie-ć się basem.
I ekstrawagant wmiesza się, więc i to
Badzie, że pęknie z wierzące jelito.
Ale téż podczas tonem niezmierzanem
Ozwie się kwintą i krzyknie sopranem.
Lecz lubo struny różne głosy mają,
Na jednéj lutni wszystkie pieśni grają.
Treść tych „wszystkich pieśni“, tak samo jak; Kanikuły“ poprzednio, jest przeważnie miłosna. Do trzech dawniejszych postaci niewieścich, przybywają tu jeszcze inne, jak: Helena, Izabella, Bogumiła, Fillida, piękna kramarka. „Snują się one jak kwiatki, które namiętność poety lotem motyla obiega“ — mówiąc słowy jednego z krytyków. Zmysłowość i tu przeważa, lubieżne myśli i tu najczęściéj się pojawiają; ale częściéj niż wprzódy umie poeta podnieść cokolwiek zmysłowość za pomocą istnie poetycznych obrazów, częściéj duchowa strona ubóstwianéj kochanki staje się przedmiotem natchnienia kochanka. Troski i cierpienia miłosne znajdują niejednokrotnie wyraz swój w nader świeżych barwach i wielce udatnych porównaniach. Poeta walczy z namiętnością, zdaje mu się, że ją już pokonał, ale niebawem wraca znowu dobrowolnie do jasyru miłosnego, „całuje ogniwa tego łańcucha, w którym go trzyma“ kochanka. Dręczony nie wzajemnością, zagrożony wyjazdem ukochanéj, już widzi trumnę przed sobą... Ale téż doświadcza niekiedy pewnéj piekącéj pociechy, że i kochanka jego poznała, co to płacz: „Wżdy zraz uczujesz — powiada do niéj — jako niesłusznie z moich łez dworujesz i jak to ciężko wylewać méj duszy płacz, co cię na mnie nie zmiękczy ni ruszy“. Niektóre, a mianowicie: „Niebytność“, „Powrót“, „Sen“, „O swéj pannie“, „Na wiązanie“, „Na kwiatki“, „Na powrót sonet“, „Obraz ukradziony“, „W niebytność we Szwecyéj“, według domysłu Tytusa Świderskiego, odnoszące się do Katarzyny Gordon, odznaczają się pewną szczerością a nawet głębokością uczucia, jako téż czcią dla ukochanéj; nie ma w nich zwykłéj w innych swawoli słowa, a wielka poprawność, niekiedy mistrzostwo formy dowodzą, że poeta doszedł