Chociaż ty, Kasiu, same tylko dwory
I miasta chwalisz, nawiedzić obory
(Wszak się i dworscy przejeżdżają radzi)
Wiejskie nie wadzi.
Nie gardź folwarkiem; tak wielcy panowie
Zbiegali w pole po pokój i zdrowie;
Tak się bawili ludzie przed potopem,
Bydłem a snopem.
Wtenczas, co dały domowe okoły,
Tym się pyszniły niewyniosłe stoły;
Co spłacheć roléj, co szpiklerz domowy
I dojne krowy.
Słodkich im ze Włoch win nie niosły muły;
Nie znali Węgrów, Szymonów, Rywuły;
Pragnienie wodą śmierzyli stokową,
Czaszą bukową.
Albo z jęczmiennym przewarzywszy słodem
I piwnicznym ją wystudziwszy chłodem,
Upracowanym żeńcom koło żniwa
Dawali piwa.
Domowe krosna samodziałkę tkały,
Jedwabiu, złota chałupy nie znały;
Len tylko biały wystawiał strój z pełna,
A z owce wełna.
Co wszytko miła słodziła swoboda;
Nie tknęła się ich przygoda ni szkoda,
Ani gniew panów, ni co bieży wkoło,
Fortuny koło.
Ale i teraz pojzrzy na te kraje,
Które ziemianin własnym pługiem kraje;
Ujzrzysz, że łacniéj o pokój przy zdroju
Niźli w pokoju.
Strona:Poezye oryginalne i tłomaczone.djvu/044
Ta strona została skorygowana.
10. Wiejski Żywot.