Oczy tak jasnym blaskiem ziemi świécą,
Jakim się gwiazdy z słońcem nie poszczycą;
Płeć biała mlecznej nie ustąpi drodze
Bez przypraw, które noszą kraje cudze.
Głos, kiedy śpiewasz, tak wdzięczny, że zgoła
Serafickiego przewyższasz anioła:
O jakożbym się do tego wyścigał,
Żebym to niebo nowy Atlas dźwigał,
I chociażby mi z urazu ledz w grobie,
Życzyłbym nosić ten Olimp na sobie.
Byle mi niebem pracę odwdzięczyła
I unieść ją, jak chcę wzajem, dozwoliła.
Wszak takim idą rzeczy ludzkie chodem,
Że kto był z wierzchu, bywa i pod spodem.
Kanikuło, promieńmi swemi uprzykrzona,
Przed któremi tak mdleje głowa upalona,
Jako kiedy Klimeny nierozsądne plemię
Zwierzonym ogniem palił wszystkorodną ziemię, —
Pofolguj; albo jeśli z głodnym niémasz sprawy,
I trzeba-ć, niż mnie wolno puścisz, nabyć strawy;
Masz rzeki, z których tyle weź sobie obroku,
Żebyś mi chociaż tego sfolgowała roku.
Niechaj ci Wisła napój leje wszystką siłą,
Królewny naszej śmiercią sławna i mogiłą,
Lubo się do Elbląga udała w bok prawy,
Lubo Leniwką gdańskie rozdziela żuławy;
I kamienista Biała, i Baba, co małym
Zbiera deszczem i nurtem brzeg ryje zuchwałym,
I z Tatr bieżący Paprot nieleniwym skokiem,
Wisłoka niegłęboka spokojnym potokiem;
I bystrych wód Dunajec sławny łososiami,
I Nida pińczowskiemi zabawna młynami,
I San szkutom niepewny, dla prądziny skrytéj,
I Wisnia co o Rzeczy słucha Pospolitéj.
I Tanew czarna i Wieprz dla spustnych przekazów
Od młynów uwolniony prawem i od jazów;
I co dwa województwa Radomisz graniczy,
I Pilca, co czopowe pierwsze w Polszcze liczy;
Bug ruską krwią pamiętny i Narew gadziny
Niecierpiąca i pełen Muchawiec kłodziny;