Strona:Poezye oryginalne i tłomaczone.djvu/060

Ta strona została przepisana.

Bo ustał wreszcie i on ogień w Trójéj
Skoro dotrawił materyi swojéj,
Tak i ten, co mię tak bezmiernie piecze,
Wtenczas mi zniknie i wtenczas uciecze,
Kiedy strawiwszy me wszystkie miłości
Wraz z niemi spali wszystkie moje kości;
Lecz póki stanie człowieka żywota,
Twoja to, Zosiu, palić mię robota.



29. Vaneggio d’una Inamorata.

Goreję, czy nie? — cóż to ja za nowy
Gościnny afekt w sercu swoim czuję?
Podobno ogień? — lecz jużby ogniowy
Zapał zgasł w płaczu, którym się tak psuję.
Męka to raczej i ból mojéj głowy;
Nie męka téż to, co sobie smakuje,
Smak być nie może, bo mnie to frasuje;
Przecie wraz i smak i żal serce czuje.

Jeśli to nie żal, ni smaczne ochłody;
To pewnie głupstwo, którym się myśl wścieka.
Ale nie głupi, co się boi szkody.
Cóż potym, kiedy przed nią nie ucieka
Miłość? — nie miłość, przecie téż niezgody
Nie widzę; cóż mnie tak dziwnego czeka?
Cóż to jest, że mi tak ciężko na duszy?
Pewnie mię to myśl i zły humor suszy.

Lecz jeśli to myśl, o czym-że wżdy myślę?
Okrutna myśli, czemu myślić muszę?
Czemu choć w głowie zawsze myślą kryślę,
Znowu tąż myślą co przed tym myśl suszę.
Czemu choć myślom różny wczas wymyślę,
O to się, żeby nie myślić, nie kuszę?
Myślę, lecz jeśli myślić jest to wina,
Nie ze mnie, ale z myśli jest przyczyna.

Winną-bym była, gdybym się kochała,
Ale o miłość serce me nie stoi.
Ale nie toż to, jakbym kochać chciała,
Gdy się myśl myślić o miłym nie boi?