Raz-eś mi frantem, drugi raz-eś szczerą,
Raz przyjacielem, drugi raz przecherą,
Raz ze mną wiernie, drugi raz mię zdradzisz,
Raz się pojednasz, drugi raz powadzisz;
Tak cię natura chciała wykształtować,
Że nie wiem, jako z tobą postępować.
Boże! żeś nie dał do serca okienka,
Żeby zrozumiéć, jaka to Jagienka!
Wszytek w me serce kołczan wypuściwszy,
I żadnéj sobie z strzał nie zostawiwszy,
Uciekł do matki, Kupido, bez broni;
Która widząc się w takowej z nim toni,
Taki płacz nad tą uczyniła szkodą,
Że swą pochodnię zagasiła wodą.
Dopieroż w większej położona trwodze,
Nad powtórzoną stratą kwili srodze;
Ale ja jéj rzekł: nie troszcz się, bogini,
I niech ci strachu ta zguba nie czyni,
Znajdziesz ty ogień, strzały twój syn nagi,
Ty u mnie w sercu, on w oczach u Jagi.
J. K. Mości Sestina.
Nielitościwe i zawarte nieba
Na mój głos, ślepe na mą troskę słońca;
Już mi litości waszej nie potrzeba,
Gdy nie umiecie miłości dać rady,
Czyli nie chcecie; dopądźcie do końca
Swą niedołężność i umyślne zdrady.
Zwiedziony ginę: bo któżby się zdrady,
Skąd pomoc bywa, spodziewał był z nieba?
Ale wprzód, niż mi Wenus dojdzie końca,
Paląca bardziéj niż lipcowe słońca,
Ty, drogi Janie, dodaj swojéj rady,
Wszak przyjaciela doświadczać potrzeba.