Żona złemu[1] mężowi truciznę zadała,
A chcąc, żeby tym więcej jadu[2] w sobie miała,
Wlała żywego srebra, które samo szkodzi,
Ale wzięte przy jadzie, moc jego rozwodzi.
Tak kiedy dwie truciznie zwodzą w brzuchu zwady,
Strawiwszy się, przepadły na dół oba jady.
O, jakie szczęście I żona chcąc zabić, ratuje.
Tak gdy Bóg nie chce, dwoją trucizna nie truje.
Gdybym miał pojąć, tę-bym pojął wdowę,
Któréj mężowi kat zakręcił głowę;
Bo te marusze pod żalu płaszczykiem
Wypadną coraz na plac z nieboszczykiem.
A jabym swej rzekł: nie pleć, miła żono,
I nie chwal tego, co go obieszono.
Est mihi vini cadus quod Tokajum
Fundit plagente wydeptanum prasa
Est et chlebi de meliore pista
Bułka farina.
Est quidquid sadus salacesqu’ ogrody
Porrigunt skibas rogatique ferax
Pecoris sumen nimiumque świeży
Frustra twarogi.
Nec molles desunt castaneae, quod si
Non vetis, tantum velis conjuvari
Sed dentem quaeras infringere duro
Est kuropatwa.
Est lactens matkam vitulus et pridem
Multa distentus sagina kapłonus;
Est gołębinéj fructus et corona
Fivedularum.