Będę miał, mówi, póki Jagi, strzały,
A póki ciebie, łzy się będą lały.
Zdradliwa kotka, czyża, świetnym piórem
Krytego, na śmierć przecięła pazurem,
Który méj Jagi pokropiony łzami
I pieszczonemi rozgrzany piersiami,
Przyszedł do siebie i przez czas niewielki
Spocząwszy, uciekł od swéj wskrzesicielki.
Niewdzięczny ptaku, czemuś tę porzucił,
Z któréj-eś łaski z śmierci się ocucił?
Moje zaś serce strzedz jéj nie przestaje,
Chociaż mu ona śmierć, nie żywot daje.
Gdym blisko ciebie, o mój niepokoju,
Pałam i ciało w zbytnim tleje znoju;
Jak się oddalisz, marznę i z ochłody
Zmarzłéj krwie w żyłach ścinają się lody;
Mogę cię tedy nazwać słońcem za to,
Że mi przynosisz i zimę i lato.
Kiedy-ć różane śmiech stuli[1] jagody,
Dusza ma pogrzeb w dołach twéj urody;
Kiedy-ć zaś łzami oczy się zawarły,
Tą wodą wstaję wskrzeszony umarły;
Przysięgam, nie wiem, przysięgam przez[2] grzechu,
Skąd cię pochwalić: czy z płaczu, czy z śmiechu.
Głupiuchna-ście, gospodze,
Jeżeli tak mniemacie,
Że kiedy twarz zatkacie,
Ubijecie mię srodze.
Głupiuchna-ście, gospodze.