Młodym się czynisz sposobem nienowem,
Kopcisz się ługiem i czeszesz płowem.
Nie odrwisz śmierci; zna ona tę sztukę,
I zerwie-ć ze łbem fałszywą perukę.
Przedajesz, Włochu, weneckie towary
I masz niemały pożytek z téj miary;
Ale co przedasz, to-ć się już nie wróci:
W mieszku-ć przybywa, a sklep ci się kroci.
Widzę-ć handlowniéj idzie z żoną praca:
Co noc ją przedasz, a rano-ć się wraca.
Kosztowny masz grunt i płodny do woli,
Boś trzecią żonę schował na swej roli,
Która-ć obfitsza, niż tłuste nowiny:
Nowe po posag zrządza przenosiny.
Nigdym nie prosił o wielkie dochody;
Teraz tę skromność odmieniam z przygody,
I chciałbym posieść hiszpańskie Indyje,
I co klejnotów wschodnie morze kryje;
Nie żebym hulał[1], chował próżne stawy[2],
Nie żebym stroje zmyślał i potrawy,
Nie żebym wielu poddanych miał w grozie;
— Ale chcę widzieć Walka na powrozie.
Któżby-ć przyganił, widząc twoje cnoty,
Gładkość i drogie wdzięczności klejnoty?