Strona:Poezye oryginalne i tłomaczone.djvu/130

Ta strona została przepisana.
128. Rękowiny.

U Turków kiedyś kupowano żony;
Teraz ten zwyczaj i dobrze zniesiony.
Teraz się panna na posagu wiezie:
Nikt darmo gnoju z domu nie wywiezie.
I jeszcze mi się nie zda to w tej mierze,
Że panna pierścień od młodzieńca bierze.
Niech się ten zwyczaj opaczny poprawi,
Niech ta da pierścień, on palca nadstawi.



129. Nagrobek (z rzymskiego).

Hersyl tu leżę, ze mną Marcella spoczywa,
Siostra moja i matka i żona właściwa.
Mniemasz, że z ciebie szydzę i na to się krzywisz.
Szczera to prawda, której słusznie się zadziwisz:
Ojciec mię z córki spłodził, ja pojmuję onę.
Tak mi była za siostrę, za matkę, za żonę.



130. Na statuę Wenery z Marsem.

Marsa z Wenerą tak zlał Miron z miedzi,
Że gdy niewierny Wulkan żonę śledzi,
Mniemając, że tonowe zaś kradzieży,
Siecią ich nakrył i po bogów bieży.
Z temi jak przybył, i Mars i Dyona
Zdziwią się swoim kształtom on i ona,
A Wulkan westchnął i rzekł zawstydany:
Czemużem przedtym nie tak oszukany!



131. Do lutnie.
(Z Sarbiewskiego, Lib. II, 3).

Córko, starego głośno-brzmiąca buku,
Wypoczni sobie od twoich stron huku,
I póki-ć jasna pogoda pozwoli,
Wiś na topoli.