U Turków kiedyś kupowano żony;
Teraz ten zwyczaj i dobrze zniesiony.
Teraz się panna na posagu wiezie:
Nikt darmo gnoju z domu nie wywiezie.
I jeszcze mi się nie zda to w tej mierze,
Że panna pierścień od młodzieńca bierze.
Niech się ten zwyczaj opaczny poprawi,
Niech ta da pierścień, on palca nadstawi.
Hersyl tu leżę, ze mną Marcella spoczywa,
Siostra moja i matka i żona właściwa.
Mniemasz, że z ciebie szydzę i na to się krzywisz.
Szczera to prawda, której słusznie się zadziwisz:
Ojciec mię z córki spłodził, ja pojmuję onę.
Tak mi była za siostrę, za matkę, za żonę.
Marsa z Wenerą tak zlał Miron z miedzi,
Że gdy niewierny Wulkan żonę śledzi,
Mniemając, że tonowe zaś kradzieży,
Siecią ich nakrył i po bogów bieży.
Z temi jak przybył, i Mars i Dyona
Zdziwią się swoim kształtom on i ona,
A Wulkan westchnął i rzekł zawstydany:
Czemużem przedtym nie tak oszukany!
(Z Sarbiewskiego, Lib. II, 3).
Córko, starego głośno-brzmiąca buku,
Wypoczni sobie od twoich stron huku,
I póki-ć jasna pogoda pozwoli,
Wiś na topoli.