Strona:Poezye oryginalne i tłomaczone.djvu/136

Ta strona została przepisana.

Jeśli cię drogie, lecz nabyte dary
Z poprzysiężonéj miały ruszyć wiary,
A nacożeś się przybierała w srogi
Związek przysięgi i błaźniła bogi?
Nacożeś żyła trybem Penelopy?
Czemuś inszemi brzydziła się chłopy?
Mniejszybyś miała ciężar na sumnieniu,
Kiedybyś tylko zgrzeszyła w płomieniu;
Mniejby-ć szkodziło, gdybyś z młodu była
Skłonność do złego tak chciwą odkryła.
Mniej by trapiło i mnie, gdybym z tobą
Tak był żył, jako z zakupną osobą.
Ale żeś i mnie i świat aż i nieba
Zwiodła, trojakiej kary na cię trzeba.
Jakoż tak będzie: bo cię Bóg zasmuci,
Świat cię osławi i sługa porzuci.



145. O Walku.

Doktór nie bierze lekarstw, ani prawa
Zażywa praktyk, sukiennik z postawa
Nie kraje sobie, balwierz się nie goli;
Każdy bardziéj zysk, niźli swój czas woli.
Tak też i Walek z żoną postępuje:
Sam jéj nie tyka — a ludziom najmuje.



146. Do Jędrzeja.

Wierz mi, Jędrzeju, że nie bez przyczyny
Czynisz Walkowi częste odwiedziny.
Ani on nad cię możniejszy, ani ty
Jesteś z nim związkiem pokrewności zbity,
Ani was przyjaźń i różne zabawy
Wiążą, ani on na cię tak łaskawy,
Aniś ty człowiek znosić jego zdrzędy —
Skądże-ć ta ludzkość i takie obrzędy?
Ma, mówisz, żonę, co mię twarz jéj łudzi.
Ach! proszę z taką ludzkością do ludzi!



147. Na jednego. (Na szklarza).

Pokazujesz nam chwalebną sklenicę,
Któréj nad wszystkie szanujesz świątnice,