Teraz zaś klątwą wyrzekam się drogą,
I nieprzyjaciel chcę być — byłem sługą.
(Sonet).
Tysiąckroć, moja bohatyrko cudna,
Chcę z tobą stale zawierać przymierze
I spisać nasze zmowę na papierze,
I ty do tego nie zdasz się być trudna.
Ale ja idę wprost — a tyś obłudna,
Bo choć ja mieszkać w pokoju chcę szczerze,
Twe usta zdrajcy, twe oczy szalbierze
Harcują ze mną, jako rota ludna.
Łacno to wygrać, bo gdy się ja boju
Napieram, stoisz przy umownéj radne;
Kiedy zaś spuszczę i wierzę w pokoju,
Ty wojnę rzyśko zaczynasz na zdradzie.
Przebóg! przymierza! A że nie dla stroju
Przymierza proszę: weź serce w zakładzie.
(Sonet).
Karmię frasunkiem miłość i myśleniem,
Myśl zaś pamięcią i pożądliwością,
Żądzę nadzieją karmię i gładkością,
Nadzieję bajką i próżnym błądzeniem.
Napawam serce pychą, omamieniem,
Pychę zmysłowym weselem z śmiałością,
Śmiałość szaleństwem pasę z wyniosłością,
Szaleństwo gniewem i złym zajątrzeniem.
Karmię frasunek płaczem i wzdychaniem,
Wzdychanie ogniem, ogień wiatrem prawie,
Wiatr zasie cieniem, a cień oszukaniem!