Kto kiedy słychał o takowéj sprawie,
Że i z tym o głód cudzy się staraniem
Sam przy téj wszystkiej głód ponoszę strawie.
(Sonet).
Nowe zaloty i nowego tworu[1]
Do swojéj, Janie, wyprawujesz Zozy,
W których raz szczerze, drugi jak u dworu,
Twarz jej wychwalasz, a ganisz powrozy.
Jeszcze-ć to płacić Kupido poboru
Nie kazał, a nie pokazał swéj grozy,
Ale i tobie przydzie chybić toru
I te żartowne poprzetapiać mrozy.
Nie lubi Wenus i jej synek pusty,
Że twoje pióro lata po swej woli,
I rozumiejąc, że słodszemi usty
Jeszcze zaśpiewasz, gdy cię co zaboli,
Znajdzie-ć wędzidła, które-ć do rozpusty
(Polska nie mogła) przybierze Napoli.
(Sonet).
Strapieni ludzie! źle się z wami dzieje,
Lecz miłość ze mną okrutniej poczyna:
Was człowiek, a mnie silny Bóg zacina;
Wy macie wyniść, ja-m bez téj nadzieje.
Was spólne słońce, mnie własny jad grzeje;
Was pręt po grzbiecie, mnie w serce zacina;
Wam nogi łańcuch, a mnie szyję spina,
Wam ręka tylko, a mnie dusza mdleje.
- ↑ Rk. Oss. toru.