Was wiatr, a mnie ból ciska na przemiany;
Was prawo, mnie gwałt trzyma w tym więzieniu,
Wam podczas styrnik siplguje zbłagany,
Ja darmo czekam ulgi w uciążeniu;
A w tym jest mój stan nad wasz niewytrwany,
Że wy na wodzie, ja cierpię w płomieniu.
(Sonet).
Leżysz zabity i ja też zabity,
Ty strzałą śmierci, ja strzałą miłości;
Ty krwie, ja w sobie nie mam rumianości,
Ty jawne świéce, ja mam płomień skryty;
Tyś na twarz suknem żałobnym nakryty,
Ja-m zawarł zmysły w okropnej ciemności;
Ty masz związane ręce, ja wolności
Zbywszy, mam rozum łańcuchem powity.
Ty jednak milczysz, a mój język kwili,
Ty nic nie czujesz, ja cierpię ból srodze;
Ty jak lód, a ja-m w piekielnéj srzeżodze:
Ty się rozsypiesz prochem w małéj chwili;
Ja się nie mogę, stawszy się żywiołem
Wiecznym mych ogniów, rozsypać popiołem.
(Sonet).
O święta mego przyczyno zbawienia!
Któż cię wniósł na tę jasną Kalwaryją,
Gdzie dusze, które z łaski twojéj żyją
W wolności, znowu wsadzasz do więzienia,
Z którego, jeśli już oswobodzenia
Niémasz i tylko męki grzech omyją,
Proszę, niech na tym krzyżu ja pasyją
I konterfektem będę do wytchnienia.