Obrazie bóstwa, nieśmiertelnéj wzorze
Urody, gładszej nad różane zorze,
Jasna godności gwiazdo, z którą ani
Porówna słońce, ni jej miesiąc zgani;
Przeczysta duszo w krysztale zamknięta,
Z którą przebywa każda cnota święta;
Najdoskonalsza natury roboto,
Pociecho oczu, serc ciężka ochoto;
Śniegu napozór, ogniu w saméj rzeczy; —
Ty, panno, chciéj mię mieć na swojéj pieczy.
Której-em tak swe niezwiędłej pamięci
Wiersze poświęcił, jako oddał chęci;
I jakoś we mnie wznieciła pochodnie,
Tak daj, żebym mógł śpiewać twą cześć godnie,
Żeby wszystek świat usłyszał oboje:
Okowy moje i zwycięstwo twoje.
Dobra noc, dziewczę moje;
Już brudnym cieniem okryły się nieba,
I zgasły słońca zachodnie podwoje,
Już się na smaczny sen udać potrzeba,
I w nim utopić dzienne niepokoje.
Dobra noc, serce moje,
Dobra noc, dziewczę moje.
Aleć ty już śpisz, bo któż ci przeszkodzi?
Troska nie wstąpi na twoje pokoje,
Każdać noc cicho w miękkim pierzu schodzi,
Aż cię do siebie wzbudzą ranne stroje.
Dobra noc, serce moje,
Dobra noc, dziewczę moje.
A mnie za się, nad zwyczaj wszech ludzi,
Niespokojniejsze wszczyna w sercu boje;
Twoja mnie srogość o północy budzi,
W oczach, miasto snu, stoją słone zdroje.
Dobra noc, serce moje,
Dobra noc, dziewczę moje.