Strona:Poezye oryginalne i tłomaczone.djvu/164

Ta strona została przepisana.
207. Niepewność.

Chciałbym cię z dusze, dziewczę, pocałować,
Ale muszę wprzód to w sobie uknować,
Oczy są tego godniejsze, czy usta;
Jaka to we mnie, z łaski twej, rozpusta!
Przecie ja do was, oczy, serca mego
Zwierciadła, gwiazdy nieba miłośnego...
Mylę się; raczéj do was się udaję,
Rubiny żywe, których ogniem taję.
Bo oko płaczu studnicą jest, a wy
Nie wydajecie tylko śmiech łaskawy.



208. Do Oczu.

Oczy, serce wam hołduje,
I tym się psuje;
Kto kiedy dla własnéj szkody
Służy panu, nie w nadzieję nagrody.
Nagrody nie upatruje
Ten, co miłuje;
Dosyć nagrody i sławy,
Kiedy kochanki mojéj wzrok łaskawy.
Łaską-ś mi powinna płacić,
Nie chceszli stracić
Sługi, który z wszytkiéj siły
Chce, żeby służby jego miłe były.
Będą: ty nie myśląc wiele,
Zażyj go śmiele.
Głupia to, co upatrywa
Respekty, a w tym młodość jéj upływa.
Upływa czas a w starości,
Trudniéj o gości;
Przyjdzie-ć prosić i kupować,
Ktoby chciał służyć wiernie i miłować.



209. Czujny.

Niechaj ci poduszka w tę noc nie smakuje;
We łzach i wzdychaniu nie śpi, kto miłuje;