Pytasz, z kim miłe towarzystwo wiodę?
Ja lament, serce ogień, oczy wodę
Od ciebie wziąwszy w wieczne towarzystwo,
Z niemi mieszkamy; to nasze myślistwo;
A przy tym skarga na twe obietnice,
I bladość twarzy i serca tęsknice.
Taki mój żywot, taka jest drużyna,
I co jest złego od strzał Kupidyna;
Ale ty, Jago, kiedy o mym zdrowia
Pytasz, miej że wraz leki w pogotowiu,
Bo tak i doktór wprzód pulsu spróbuje,
Pyta chorego, a potym ratuje.
Wiedzą, co miłość w niebie i bogowie,
Przychylni modłom i proszącéj mowie;
Ledwiem o zdrowie Jagi przerzekł słowo,
Wszyscy z ratunkiem przybyli gotowo;
Wszytkoć się niebo z pomocą ozwało,
Wszytko przy zdrowiu twym opowiedziało;
Wróciło-ć, Jago, i zdrowie i siły,
I kształt urody mnie nad wszystko miły;
A zorza śliczna z swej różanéj wody
Skropiła-ć blade wargi i jagody;
Ożyłaś zatym, ożyłem wraz i ja,
Bo mię twe zdrowie żywi, śmierć zabija.
O jakom szczęśliw, jeśli moje modły
Niebo po części do tego przywiodły,
I jeśli moje, przy ufałéj wierze,
Nalazły miejsce u bogów pacierze;
Jakoż tak ufam i stąd hojne dary,
Bogom i tłuste poniosę ofiary.
Taż w tobie, Jago, niech będzie ochota,
I wiedz, że wdzięczność najprzedniejsza cnota,
Oddaj zapłatę, jak ślubowną winę,
Bogom za zdrowie, a mnie za przyczynę.
Płaczesz, żeć niewczas śmiertelnéj choroby
Z przedniejszéj głowę obnażył ozdoby;