Piersiom i żywotowi grozisz, synu miły?
Ach pomni, ten cię nosił, tamte cię karmiły.
Ach nie pomni; godzien ten, że cię nosił, katu
Podledz, tamte, że hańbę wychowały światu.
Dziecię i pannę, co dziecię piastuje,
Dobry przyjaciel z chęci ofiaruje;
Jeśli niedosyć masz z mojej ofiary,
Niech ci te moje więcej dadzą dary.
Co Bogu milsza nad wolne ofiary,
Któremi zakon kłaniał mu się stary;
Czym od własnego nie pogardził syna,
Gdy go ostatnia trapiła godzina;
Z czym i po dziś dzień na gniew boży śmiele,
Nacierać zwykli grzesznicy w kościele,
Daję-ć dwojakie, chociaż w jednéj wierze,
Na sznurku i na papierze pacierze.
Życzliwa ręka i zwierzchu pacierze,
I wewnątrz daje; chętna je odbierze.
Przestrzegałem cię Zosiu, że niegnuśne stopy
Starość pomyka, w świeże za młodością tropy;
Nie dbałaś, a toż starość przylazła nieznacznie;
Trudno zgubne dni cofnąć, choć ich wspomnieć smacznie.
Nie schodzi-ć, Janie, już na przyjacielu,
Boć młoda żona przyczyniła wielu;
Snadno o druha i o kuma bywa,
Gdzie mąż niezrzędny, żona przyjaźliwa.