Strona:Poezye oryginalne i tłomaczone.djvu/178

Ta strona została przepisana.

Ceres zgubionéj córki więcéj nie żałuje,
Mars się bardziéj Wenerze gładkiéj przypatruje,
Niźli o bitwach myśli. Wenus przy bankiecie,
Jakby męża ostrego nie miała na świecie,
Oczyma wkoło strzyże; a Wulkan kulawy
Wolałby Marsa widziéć gdzie blisko buławy
Hetmańskiéj, niż gdy mu się przysiada ku żenię;
Bachus rydzy wsparszy się na gnuśnym Sylenie,
Leje po pawimencie swemi podarkami.
Apollo złote gęśle wziąwszy, to pieśniami
Bogów swemi zabawia, to zaś Polhimniéj
Każe, aby najęła boskiéj kompaniéj.
Merkury chyże ręki kunszty wyprawuje,
Cztery tuzy pod kartę w pikietę kartuje,
I tak przy żartach, kartach, muzyce i winie,
Nietęskliwie czas zbiegał niebieskiéj drużynie.


Przybywa zasmucony Jowisz i udziela zgromadzeniu odebraną z ziemi
wiadomość o zgonie Otfinowskiego.

Umarł tam człowiek zacny, który między nami,
I w niebie wsławił się był swojemi rymami.
A lubo szczerze nasze odkrywał zaloty,
I mnie z Junoną w częste zawodził kłopoty,
I was wszystkich opisał, którego zapały
Jakie trapiły, kiedy i postępek cały
Córki mojéj Wenery z Marsem tam wystawił,
Że ją nowego wstydu u wszystkich nabawił;
Jednakże się nam bogom gniewać nie przystoi i t. d.


Nakazuje żałobę w niebie i przyzywa Merkurego, aby na całéj ziemi
wylewano łzy pogrzebowe.

A wszystkie, co ich kiedy wylano łzy, temu
Pamiętaj więc na pogrzeb pozbierać samemu;
Te, które nad kochanym Adonidem swojem
Wenus wylała, i te, których żywym zdrojem
Cyane w jezioro jest szczere obrócona,
I te, które w miłości swéj nieokrócona
Toczyła Biblis, póki w zdrój się nie zmieniła.