Sama mnie starość przed śmiercią zabija,
A kto za zdrowie moje nie wypija,
Drewno i kamień, nie człowiek być musi,
Chceszli mnie zgadnąć? — przypatrz się Jagusi.
Patrz, niewdzięczniku, patrz na tego, który,
Żeby-ć dał żywot, ustąpił z swéj góry;
Szli za nim w wieńcu od ziemie wzniesiony,
Na drzewie przywdział ubiór pogardzony;
Potym doszedszy końca swéj natury,
Jest od podłego gminu gęstej chmury
Jęty, związany, biczowan, stłuczony,
Wsadzony nawet do podziemnéj brony,
Gdzie bywszy przez czas znowu zmartwychwstaje.
Ażeby-ć żywot przywrócił swą sprawą,
Dał sobie głowę zgruchotać łaskawą.
Ej obróć ku mnie usta, boć on daje
Zdrowie, on w tobie duszne siły mnoży,
On cię obżywia, choć nie jest syn boży.
Pan jestem pierwszą częścią imienia mojego,
Drugą daję, mówiąc, na, lecz nie powiem czego.
To gdy złączysz, z mego-ć się imienia wywiedę,
A jeśli dam, czego chcesz, tym, czym-em, nie będę.
Jestem, co mię ktoś chowa gdzieś od przygody,
A pomagam temu, co nie ma z wodą zgody;
Rodzę syna rączego, który zaś ma swata,
Co kiedy w ziemię wpadnie, trzęsie sztuką świata.
Pół roku mię chowają, a gdy zmartwychwstanę,
Ustawnie się ruchając nigdy nie ustanę.
Kiedy pan najjaśniejszy na raku przyjedzie,
Wtenczas mię piękna ręka z więzienia dobędzie.
Lub téż, kiedy do tańca młody albo stary
Pannę wiedzie lub panią, ja-m trzeci do pary.