Pycha w rynku ma miejsce, a Zazdrość we dworach,
A Łakomstwo szkoduje bardzo na swych worach.
Jedyna ma pociecho, me kochanie drogie,
Uskarżasz się na moje okrucieństwo srogie,
Posługi swe wymawiasz, miłość przypominasz,
Po winnej się wdzięczności wzajem upominasz.
Myśl godna, ale wiedziéć nie możesz o sobie.
Pierw się ja, niż ty we mnie, pokochałam w tobie.
Odzież to człowieku wolno swoje doległości
Zwierzyć się i objawić serdecznéj miłości?
Przestałżebyś narzekać, przestał mię winować,
Przestałbyś się na srogość mą nawet żałować
I mniebyś dał o co prosić, bacząc, jak zranione
Serce twej przychylności ogniem podniecone.
Dziwna rzecz, sam hołdował, sam téż jarzmo nosi.
Pan serca mego, u mnie miłosierdzia prosi.
Przebóg! cóż ci mam dać? Sama-m już nie swoja;
Cień tylko mój, biedny cień; wszystka już ja twoja.
O fortunne zwierzęta, którym o miłości
Bóg inszego zakonu nie dał, prócz chciwości!
Co-ć się zda, to tam wolno, co chce, to przystoi.
Tu człowiek z dusze kocha, a wstydu się boi.
Za mąż nie lża, gdzieindziej już mię poślubiono;
Kochać nie lża, bo zmową miłość zagrodzono.
Przeklęta zmowa, która serce poniewoli
Ciągnie tam, gdzie nie rade, nie puszcza po woli
Daléj nic; miecz ojcowski prawie we drzwiach stoi.
Ach! nie miłuje wiernie, kto się miecza boi!
Kiedyby samą śmiercią przyszło ten dług płacić,
Nie żalby dla miłego, nie żal zdrowie stracić.
Sama, sama uczciwość, towarzyszka cnoty,
Wszelakie, prócz małżeńskich, odcina zaloty.
Ta mych wszystkich uczynków przewodniczką była,
Ta mię swym wdzięcznym torem zawsze prowadziła,
Młodości méj przystojnej ta port gotowała,
Postępki me w swych czystych rękach piastowała.
Jej gdy najmniéj uchybisz, sumieniem przypłacisz.
A cóż ci już po wszystkim, kiedy duszę stracisz?