Strona:Poezye oryginalne i tłomaczone.djvu/245

Ta strona została przepisana.
XXXII.

Zadziwiła się: nie wie, czy na ziemi,
Widząc królową, czy stanęła w niebie.
Nie śmie jéj równać z duchy niebieskiemi:
Wyżéj ją kładzie bogiń, wyżéj siebie,
I zwyciężona blaski niezwykłemi,
Urodę własną poniża i grzebie,
I mówi, tłumiąc swe zazdrości ciche:
Podobno-ć to ja, podobnoć to Psyche?

XXXIII.

Widzi między jéj nimfami Cypryna
Różne gładkości, śliczność na gromadzie.
Już zapomina karać Kupidyna,
Ledwie już pomni o Psysze, o zwadzie
I nie ma za złe, że płocha dziecina
Zabawiła się w tak rozkosznym sadzie.
Wie dobrze, czego szukają więc młodzi;
Skąd łaje żartem i groźby łagodzi.

XXIV.

„Przyznawam, synu (mówi), że nie głupie
Obierasz sobie zabawy zalotne.
Znajdziesz, czego chcesz, w tak wybranéj kupie,
Ale téż znajdziesz okowy stokrotne,
I łupem będziesz, gdy padasz na łupie.
Przestrzedz mię jednak było, bo już lotne
Ledwie dychają moje gołębice,
Pościgając cię przez różne ziemice.

XXXV.

„Ty, coś zwykł rządzić i panować wszędy,
Odpiąłeś sajdak i skrzydła-ć nadgręzły;
Jak ogrodniczek pilnujesz tu grzędy.
Znać, że cię smaczne przytrzymały węzły.
Wpadłeś w labirynt i w niezwrotne błędy,
Ale-ć ratunek niosę, matka, niezły:
Wyprowadzę cię, i miasto pieszczoty,
Do sławniejszéj cię obrócę roboty“.