Strona:Poezye oryginalne i tłomaczone.djvu/256

Ta strona została przepisana.
LXXV.

Ledwo powrócił z lamentem i płaczem,
Sam starych zmarszczków płócze łzami rowy;
Płacze zgrzybiała matka i żebraczem
Siostry nakryte wotem, jakby wdowy
Płaczą; a Psyche, lubo nie ma na czem
Nadzieje sadzić i koniec gotowy
Nieszczęsny widzi, jako obraz ryty,
Tym się mniéj trapi, im sztych mniéj odbity.

LXXVI.

Wtym nieuchronna zbliża się godzina;
Sam ją przyśpiesza z żalem ociec stary.
Zbiera się wszystka strapiona rodzina,
Psyche śmiertelne wsadzają na mary,
Podług wieszczego woli Apollina.
Ona, choć wierzy, że niewinna kary,
Nie wie, czego się (patrząc na ich serca)
Lękać: czy grobu, czy na ślub kobierca.

LXXVII.

W kirowym stroju i paczesnéj płachcie
Król i królowa idą za całunem;
Wszystkich żałobne nakrywają szpłachcie,
Wszystkich posypał serca żal piołunem.
Ledwie jest miejsce i przedniejszéj szlachcie,
Tak się gmin, jakby strwogany piorunem,
Zewsząd gromadzi, i niosą łzy z państwa
Całego za nią, smętną dań poddaństwa.

LXXVIII.

Ale nad wszystkich żalem się rozsiada
Serdecznym ociec i w swoich łzach brodzi.
Swarzy się z bogi, na ich winę wkłada,
Obłapia córkę, póki się mu godzi;
A gdy już na wóz nieszczęśliwy wsiada,
Rwie włosy i tak żale swe rozwodzi:
„Takiż-to bierzesz posag, dziecię moje?
Taką wyprawę? te, królewskie stroje?