Strona:Poezye oryginalne i tłomaczone.djvu/262

Ta strona została przepisana.
XCIX.

„Ale jeżelim niewinna i grzechy
Cudze i cudzą zazdrość garłem płacę;
Jeżeli jest Bóg, ten, co mu nie w śmiechy
Idzie niewinność, w któréj życie tracę:
Niech się użali i nie da pociechy!
Albo jeżeli daremnie kołacę
O litość, niech mi, niż się do paszczeki
Przymknę mężowéj, śmierć zawrze powieki!“

C.

To i co więcéj, jak końca nie mają
Wzruszone skargi, wmawia w morskie burze,
Że się od żalu opoki padają;
Znać żal, a cóżby w sercach! na marmurze;
Skały jéj głuche smętny odgłos dają,
Drzewa łzy pędzą, jak ona, po skórze,
I morze samo, choć nieubłagane,
Powtarza szmerem słowa jéj stroskane.

CI.

Chcąc wiedziéć, kto-to, co nad morską ścianą
Tak się łagodnym lamentuje głosem,
I Trytonowie oszędziali pianą
I Nimfy, snując barki złotym włosem,
Wynurzały się; ale jako staną,
Jak Psyche zoczą, zaraz na dół z nosem
Ponurzyli się w swoje wody słone;
Ci zapaleni, a te zawstydzone.

CII.

Tym czasem, gdy tak Psyche czeka końca,
Jéj zakochaniec Kupido skrzydlaty,
Wezwawszy wiatru ode wschodu słońca,
Wprzód go do Psychy wyprawuje w swaty;
I przed sobą go wysyła za gońca.
Uczy go, co ma czynić. A on szaty
Kwiatkowe wdziawszy, wziąwszy skrzydła chyże,
Igra po liściu i wierzch wody liże.