Strona:Poezye oryginalne i tłomaczone.djvu/269

Ta strona została przepisana.
CXXVII.

„Możesz ich zazdrość łakomą nasycić
I naszpiżować zanadrze monetą.
Możesz się z swemi dostatki poszczycić;
Żeś nie jest żoną od nędze pojętą:
Ale się nie daj (me serce) podchwycić
Sztucznym pochlebstwem, zdradliwą ponętą.
Syreny to są, które ku twéj karze
Śmierć niosą w głosu słodkiego maszkarze.

CXXVIII.

„W tym osobliwie miéj ich w podejrzeniu,
Gdyby cię chciały namawiać usilnie.
Abyś twarz moję, skrytą w słusznym cieniu,
I stan sekretny szpiegowała pilnie.
Ach! nie czyń gwałtu boskiemu przejrzeniu,
Nie pragni widzieć, coby nieomylnie
Widziane, mnie żal, tobie, pod otuchą
Uciechy, upad z późną niosło skruchą.“

CXXIX.

On zamilkł; a ta zachować przysięga
I pomnieć wiernie jego rozkazanie:
„Wprzód mię niepamięć o mnie saméj tęga
Weźmie, niż twych słów, mój mężu! mój panie!
Lubo myśl wątpi i wzrok cię nie sięga;
Tyś jest, ktokolwiek jesteś, me kochanie!
Przysięgam przez cię, przez mię i przez żywe
Bogi, co karzą obietnice krzywe.“

CXXX.

Po tych ofertach i smacznéj rozmowie,
Pierwéj niż wnidzie świt różany, a sny
Póki panują jeszcze w ludzkiéj głowie;
Przed świtem (mówię) i niźli dzień jasny
Wyszczupli nocny miesiąc, jak na nowie,
Kupido pociech smacznych nad miód przasny —
Wprzód rozkazawszy, o co nań nalega,
Siostry jéj przywieść — w pościeli odbiega.