Strona:Poezye oryginalne i tłomaczone.djvu/292

Ta strona została przepisana.
CCXIX.

To rzekszy z gniewem, który jéj wynika
Z oczu, śpieszy się wydziwiać nad Psychą,
A wtym Junonę z Cererą potyka
I, nie mogąc być w swoich żalach cichą,
Prawi im, co ją od syna dotyka,
I prosi, aby tę dziewczynę lichą,
Jeśliby kiedy przyszła im do ręki,
Na godne do niéj odesłały męki.

CCXX.

Obie ją razem boginie błagają:
„Aza w niebieskiéj nieśmiertelnéj duszy
Panować (mówią) takie troski mają?
Co to za grzech, że piękne oko ruszy?
Co za występek, że serca pałają
W wynalezionéj od Wenery suszy?
I co to za dziw, że iskra z krzesiwa
Zgotowanego skoczy do łuczywa?

CCXXI.

„Jeśli się o to trapisz, że tak młody
Do zalotnéj się obrócił nauki,
Darmo to, bo on, chociaż jest bez brody,
Już wie te wszytkie przebiegi i sztuki.
Mały-ć jest wprawdzie, ale go z urody
Nie kładź za dziecko i między nieuki.
Aleć i dziecka — nie na wieki dzieci.
Ptaszek sobie pan, Jak z gniazda wyleci.

CCXXII.

„I owszem, możesz kłaść się za szczęśliwą,
Żeś weselnego doczekała święta,
Ani bądź z tego zrzędną i gniewliwą,
Że téż miłości widzisz w domu pęta.
Byłabyś cale w tym niesprawiedliwą,
Kiedybyś, widząc, co my niebożęta
Cierpimy z twych strzał smacznego pogromu,
Chciała wytrąbić miłość z twego domu“.