Strona:Poezye oryginalne i tłomaczone.djvu/293

Ta strona została przepisana.
CCXXIII.

Tak dwie boginie sposobem żartownym
Kupidynowi wywodzą obmowę,
Wiedząc, że może żelezcem hartownym
Ranić im serce i zamącić głowę.
Lecz Wenus wściekła, poradnicom mownym
Niechętna za tę żalów swych ponowę,
Żegna ich pięknie, a cicho im łaje,
I szukać Psychy pilno się udaje.

CCXXIV.

Psyche téż, końca szukając swéj nędzy
I Kupidyna, różnym szlakiem błądzi;
Raz sobie śmierci winszuje co prędzéj,
Drugi raz lepsza nadzieja ją rządzi:
Radaby onéj Aryadny przędzy,
Bez któréj znaléść miłość trudno, sądzi.
Skąd się tak żalom w moc powolnie puszcza,
Że się jako śnieg w ciepły czas rozpuszcza.

CCXXV.

Jako zhukany zwierz i szczwana łani,
Tak się Wenery po pustyniach strzeże,
A zaś Kupida ściga wszędzie, ani
Chce przestać, aże znajdzie jego leże.
Już nie jak żona i nie jako pani,
Tak ją pokuta szczera w serce rzeże,
Że myśli niską potłumić kłopoty
Usługą, nie przez małżeńskie pieszczoty.

CCXXVI.

Kościół wtym przykréj na góry wierzchołku
Niezwykle cudnéj fabryki obacza;
Idzie tam śpieszno, ugiąwszy podołku,
Choć się z słabości coraz z góry stacza.
Chce zasiądz nowin o strzelczym pachołku,
Co jéj tak często oczy we łzach macza.
Tam na rynsztunek napada nie święty,
Lecz na żniwiarskie i rolnicze sprzęty.