Leżą i w snopach i napół przebite
Na bojewisku pomierzwione kłosy,
Pługi i styki, radła pracowite
I sierpy krzywe i z grabkami kosy,
Szufle i cepy i brony nabite,
Przetaki, rafy, młynki na stokłosy,
Widły, powęzy i jarzma na woły,
Do roli (mówię) sprzęt i do stodoły.
Gdy się nad takim orężem zdumiewa
I rozmiatane przegląda naczynia,
Sama bogini, co zboża rozsiewa,
Jako kościoła tego gospodyni,
Z ołtarza rzekła: „Ach! Psyche troskliwa,
Podobno nie wiesz, jako cię obwinia
Zgniewana Wenus, że się jadem puka
I że cię na śmierć zgotowaną szuka!“
Z ukłonem do nóg bogini ochoczem
Upada Psyche i oczu fontaną
Stopy jéj płócze, a długim warkoczem
Umiata ziemię służbie jéj oddaną.
„Przez prawa (mówi), które ty roboczem
Rozdajesz chwilom, przez córkę porwaną
I zaniesioną w podziemne więzienia,
Przez twoje dary i żyzne nasienia!
„Przez twe pochodnie, przez bezdrożne błędy
I przez wóz lotny i cugowe smoki,
Przez wieniec z kłosów, któremi się wszędy
Pysznią tłuste gór sycylijskich boki;
Przez twoich rocznic tajemne obrzędy,
Od których cale wyłączasz otroki;
Przez nocne wycia, które Etna słyszy,
I co Eleuzys odprawuje w ciszy!