Strona:Poezye oryginalne i tłomaczone.djvu/297

Ta strona została przepisana.
CCXXXIX.

„Gdzież się podzieję nieszczęśliwe plemię?
Albo w którą się mam schować jaskinią?
Jeżeli się mam zakopać pod ziemię,
Przed zagniewaną niewinnie boginią?
Ej, lepiéj zrzucić raz to z siebie brzemię!
I zapłacić to, w czym mię nieba winią!
Lepiéj się potkać z nieuchronną plagą
I zginąć, albo przebić się z odwagą.

CCXXL.

„Pójdę tam, kdy Wenus ma mieszkanie,
I w dobrowolne podam się więzienie:
Aza gniewem jéj dosyć się tym stanie,
Aza pokornéj z domu nie wyżenie!
Może być, że tam serce me zastanie
Swego miłego i swych ran zleczenie:
I że, zgniewany, albą też łaskawy
Dobije, albo podejmie się sprawy.

CCXXLI.

Tym czasem, gdy się Psyche różnie kręci,
I, chcąc wykonać przedsięwziętą radę,
Różne sposoby knuje w swéj pamięci,
Jakby z Wenerą uspokoić zwadę:
Wenus się, że jéj nie znajduje, smęci.
Szuka jéj przecię: lubo chytrą zdradę
Lub otworzystą siłę mając w głowie,
Gdziekolwiek się jéj zdrajczyni ozowie.

CCXXLII.

Wtym ją potyka skrzydlasty Merkury,
Którego prosi, żeby jako woźny
Wywołał Psychę, spuściwszy się z góry,
I żeby mandat obwoływał groźny:
Że, kto ją przyjmie między swoje mury,
Gniew go Wenery doścignie nie poźny;
Ale, ktoby ją wydał, przywiódł, za tę
Uczynność Wenus odda mu zapłatę.