Strona:Poezye oryginalne i tłomaczone.djvu/301

Ta strona została przepisana.
CCLV.

Po tym, zmieszawszy zboża i nasienia
Różnego kupę niebodze odmierzy
I rozkazuje, żeby bez mruczenia
W osobne kupki, a w kilku pacierzy,
Wszystkich zrobiła równe podzielenia,
Pierwéj niźli się wróci od wieczerzy:
A jeśli ziarnek tych nie porozwozi
Każdego na swą kupę, garłem grozi.

CCLVI.

Psyche, tą groźbą i niezrobną pracą
Strwogana, patrzy tylko na te ziarna.
Widzi, że ją już te zboża ochwacą.
Zioła, chwast i to, co idzie na żarna,
Zmieszane: trudno rozwieść; zaczym w płacą
Garło gotuje i drży jako sarna;
Przebiera, dzieli, ale widzi szczerze,
Że trudniéj przebrać, im w tym pilniéj gmerze.

CCLVII.

Lecz jéj wnet chory Kupido w posiłku
Przybywa: już się nieszczerze z nią wadzi;
I gniew, z urazy przeszłéj, już na schyłku;
Już jéj odpuszcza i już o niéj radzi.
Poruszył mnóstwa mrówek, i z gniazd kilku
Do téj roboty zaciąga czeladzi.
Sypią się czarne wojska szykiem długim,
I marszerują, pułk jeden za drugim.

CCLVIII.

Wpadły w nasiona pracowite mrówki,
Gromią te chwasty i wojują zobie.
Ta ziarno niesie mniejsze od swéj główki;
Ta mężnie dźwiga ciężar równy sobie;
Ta z strączka, ta z źdźbła, ta z kłosa, z makówki,
Na co napadnie, rozwozi w téj dobie:
Tak że, gdzie przedtym mieszaniny były,
Podzielne nasion stanęły mogiły.