Do któréj to słów lekkich słuszne pokaranie,
Za przydumek i obraz osobliwy stanie.
Ach! raczej mię już dokończ!
Stało mi za dosić;
I na łacną wygraną nie chcę ręki wznosić.
Weź mi żywot!
Ze trzy dni wytrwaj, stary grzybie,
A sama cię śmierć, bez mej pomocy, przydybie.
O smutku! o rozpaczy! o mój wieku zgniły!
Na toż-em tak długo żył! na toż mię szczęściły
Nieba! na tom osiwiał na wojnie z odwagą!
Żeby oraz me laury zwiędły tą zniewagą!
Ta ręka, która wszytkiéj Hiszpanii broni;
Ta ręka, co wyrwała ojczyznę z złéj toni;
Za którą pan zażywał śmiele odpoczynku,
Nie chce nic robić dla mnie! zdradza w pojedynku!
Ach! mojéj przeszłej sławy okrutna pamięci,
Roboto tak wielu lat, jeden cię dzień skręci?
Ach! świeży szczęściu memu przeciwny urzędzie!
Z twego stołka kark łamać niepoczciwie będzie.
Ma-ż hrabia tryumfować po swojéj robocie,
A ja umrzéć bez pomsty, albo żyć w sromocie?
Hrabio! już ustępuję-ć, i bądź ty marszałkiem!
Człowieka tu potrzeba, co ma honor całkiem.
Ja się urzędu za tym kontemptem dowodnym,
Chociaż mię król był obrał, już nie czuję godnym;
A ty naczynie kiedyś mej sławy, o broni!
A teraz, niepotrzebny ciężarze mdłéj dłoni,
Mieczu straszny, lecz kiedyś, co dziś opuszczony
Świadczysz, żem cię dla kształtu nosił nie obrony!
Idź precz od mego boku, wzgardź siły dziecięce
I, na pomstę mą, uzbrój potężniejsze ręce.
Jeźli mi Rodrik synem, niech prace nie skąpi!
Niech miłość pomście, przyjaźń gniewowi ustąpi!