Strona:Poezye oryginalne i tłomaczone.djvu/359

Ta strona została przepisana.
355
cid.
Król.

Wolałbym, żeby mi z tym prawem pokój dała;
Nie chcę tego, Rodriku, żeby cię widziała.
Za nadgrodę wygnać cię od siebie się kwapię,
Ale przystąp, niech cię wprzód, niż wyńdziesz, obłapię.

Diego.

Ximena, choć naciera, chciałaby go zbawić.

Król.

Słyszałem, że w nim kocha, i chcę się w tym sprawić,
Czyń się smutnym.


SCENA V.
Król, Diego, Arias, Alfons, Sancty, Ximena, Elvira.
Król.

Ximeno! nie trzeba już prawa,
I tak ci padła, jakoś chciała, twoja sprawa;
Rodrik po bitwie mężnie wygranéj z Maurami,
Od ran poczciwie wziętych, dokonał przed nami.
Dziękuj niebu, że twoje pomsty wykonało.
Patrz, jak zbladła! jako w niéj krwie zostaje mało!

Diego.

Ba, patrz, królu, że mdleje! i miłość prawdziwa
Przezmdłość wynurzona, już się nie ukrywa.
Ból jéj wczystkie do serca pootwierał nity
I wywiódł na świat płomień dotąd pilnie kryty.

Ximena.

To umarł Rodrik?

Król.

Nie, nie, i żyje i zdrowy,
I nieodmiennie twoje piastuje okowy;
Będziesz go miała, będziesz, wróć się z twojéj mdłości.

Ximena.

Królu! jak może z żalu umrzéć tak z radości;
Wielkie wesele może swoim smacznym zbytkiem
Serce zalać i zmysłom sen nakazać wszytkiem.

Król.

Ho! tego w nas nie wmówisz, twój żal był widomy,
I radość insze czyni w sercu więc pogromy.

Ximena.

Więc dobrze, niech mi i to do biedy przybędzie,
Że za przyczynę mdłości méj żal miany będzie;