Strona:Poezye oryginalne i tłomaczone.djvu/362

Ta strona została przepisana.
358
dramat.

Patrząc, w jak krwawéj Rodrik dzisiaj był kąpieli,
Kto się z nim pojedynkiem spróbować ośmieli?
Kogo napadną z takim mężem ostre fochy?
Kto będzie tak waleczny abo raczéj płochy?

Sancty.

Owom ja! niech tylko plac będzie dostateczny,
Ja to będę ten płochy, a raczéj waleczny;
Proszę, panno, racz swego słowa być pamiętną,
I usługą odważnéj ręki nie gardź chętną.

Król.

Ximeno! będzie on w tym od ciebie użytem?

Ximena.

Obiecałam.

Król.

Bądź jutro pogotowiu z świtem.

Diego.

Nie trzeba, panie, tego do jutra odkładać:
Kto ma serce, ten gotów zawsze bronią władać.

Król.

Bić się zaraz po długiéj i krwawéj potrzebie?

Diego.

Wytchnął już sobie Rodrik i przyszedł do siebie.

Król.

Przynamniéj niechaj ze dwie odpocznie godzinie.
Ale na znak, że w krwawym nie kocham się czynie
I że to gwałtem czynię, i żeby w przykłady
Nie poszedł tak niesłuszny zwyczaj i szkarady,
Ani my, ani dwór nasz przy bitwie nie będziem.
Ty, Arias, męstwa ich sam tam będziesz sędziem;
Niech czynią oba mężnie, a który się sprawi
Z lepszym szczęściem, niech mi się zaraz z tobą stawi;
Którykolwiek z nich będzie, jednęż weźmie cenę
Swéj prace i za żonę odbierze Ximenę,
A ona go bez dalszéj weźmie sobie wzgardy.

Ximena.

Panie mój! nazbyt to jest dekret na mnie twardy.

Król.

W rzeczy się skarżysz, ale gdy Rodrik zwycięży,
Przyjąć go bez przymusu serca-ć nie obcięży.
Nie skarz-że się na dekret smaczny na twą stronę.
Ktokolwiek wygra, ten cię otrzyma za żonę.