Czy miasta brać? czy wojska pojedynkiem znosić?
I z sławą się nad bajki starych dziejów wznosić?
Jeźli tym wyńdę z winy i gniew twój ukoję,
Podjąć się i wykonać wszystkiego nie boję:
Ale, jeźli ten srogi honor i gniew dziki
Nie spuści, aż ja będę między nieboszczyki,
Nie zażywaj przeciw mnie pożyczanéj broni,
Głowa ma jest u twych nóg, śmierć moja w twéj dłoni,
Niezwyciężonego twa ręka tylko zmoże,
Weź pomstę ze mnie, któréj nikt ci dać nie może.
Jednak przynamniéj niech śmierć umorzy niechęci,
Miéj dość na tym, że umrę, a miéj mię w pamięci.
Moja śmierć twojéj sławie upartéj wygodzi,
Twoja pamięć niech mi to wzajem téż nadgrodzi,
I rzecz, podczas wspomniawszy los mój nieszczęśliwy:
Gdyby mię był nie kochał, byłby jeszcze żywy.
Wstań, Rodriku! Trudno mam, królu, ogień stały
Taić więcéj, wydałam już swoje postrzały;
Rodrik ma cnoty, które związały mi duszę,
I tyś jest mój pan, czuję, że cię słuchać muszę;
Ale, choć mi twe prawo już łożnicę ściele,
Królu! jako tak prędko ma być to wesele?
Jeden dzień i początkiem i końcem żałobie,
I Rodrik pierwéj w łóżku, niźli ociec w grobie.
Wprzód weselną, niż ojcu mam palić pochodnią?
Ach! zdałabym się trzymać z zabójcą przewodnią;
I wiecznéj słuszniebym się nabawiła zmazy,
Żem się prędko zgodziła, za takie urazy.
Względy pewne i czasu różnego odmiany
Rzecz niezwykłą nakażą podczas bez nagany.
Rodrik cię wygrał i już miejcie się do siebie.
Ale choć cię w dzisiejszej pozyskał potrzebie,
Musiałbym być swej sławie poniekąd niechętny,
Gdybym mu tę nadgrodę dał w dzień tobie smętny.
Mogę, nie łamiąc prawa, odłożyć te gody,
Bom czasu nie naznaczył téj smacznéj nadgrody.
Weź sobie rok, Ximeno! żebyś łzy otarła;
Ty, Rodriku! tymczasem na murzyńskie garła
Dobądź znajoméj broni, i w domu ich zbiwszy,
Pokaż, żeś na własnych ich śmieciach tym szczęśliwszy.