Strona:Poezye oryginalne i tłomaczone.djvu/377

Ta strona została przepisana.



Do Jaśnie Wielmożnéj IMPani Koniuszynéj Koronnéj Sendomirskiéj, zatorskiéj, niepołomskiéj, lubaczowskiéj starościnéj
Praefatia od Sylviéj.

Wielmożna pani, lubo twe zabawy
Bajkom przystępu do ciebie nie dają,
I te rozmowy pasterskie i sprawy
Wstąpić się na twe pałace wstydają;
Wzrok jednak mając twój łaskawy
Ode mnie obiecany, już się tam udają:
Wiedząc, że paniéj doskonałéj w cnoty,
Choć wiejskie, uszu nie zranią zaloty.

Nie gardził Jowisz i wiejskim obiadem[1]
Siadszy za stołem z Merkurym i chłopy,
I świetny Febus chodził gdzieś za stadem
I trzód pilnował pobiwszy Cyklopy,
A znać[2] dawniejszym Saturnus przykładem
I kosił[3] siano i grabił je w kopy.
Więc i napiersi[4] ludzie przed potopem
Mlecznem się tylko bawili a snopem.

  1. W wyd. pozn. czytamy:
    Sam Jowisz wiejskim nie gardził obiadem.
  2. W wyd pozn. Lecz i.
  3. W wyd. berl. Mościł.
  4. W wyd. pozn. Bo tak i pierwsi.