I tak, Sylvia, wolny od miłości
Chcesz przepędzić wiek zielonéj młodości?[1]
Ani przezwiska matki słuchać będziesz,
Ani śrzod dzieci pieszczących się siędziesz.
Odmień, prostaczko, odmień te zamysły.
Jeśli-że jakie w miłości zawisły
Uciechy, niechże ich kto chce zażywa.
Mnie mój żywot mił, i dosić mi bywa
Rozkoszy z łuku strzałami lotnemi
Zwierza lub straszyć[2], lub się bić z mężnemi.
Tak póki zwierza w lesie, a w kołczanie
Strzał, poty i mnie uciechy dostanie.
Smętna uciecha! żywot to nie żywy,
W którym jeźli masz smak jaki fałszywy,
Stąd to, żeś dotąd nie dbała[3] inszego;
Jak dawni ludzie za wieku pierwszego
Za słodki napój i za pokarm zdrowy
Mieli i wodę i żołądź dębowy[4];
Lecz dojadszy się[5] smaku w chlebie, w winie,
Gęś wodę pije, żołądź jedzą świnie;
Tak i ty gdybyś choć raz zakusiła
Rozkoszy, których kochające siła
Serce doznawa, wzajem miłość znając,
Rzekłabyś, nad swą prostotą wzdychając: