Kto w żalu żyje, krótkie ma z czasem
Przymierze, życie i śmierć tuż za pasem.
W skok to być może: panna w krótkim czasie
I rozgniewa się i pojedna zasię;
Tak ta płeć zmienna i nieunoszona,
Jak list i niwa wiatrem poruszona.
Ale wynurz mi, proszę, doskonale
I twój stan ciężki i twą miłość cale,
I co cię dotąd dolega, można-li.
Bo lubo to wiem, że cię miłość pali,
Dotąd jednak nieuk, w którą stronę
Zmierzasz; a ja téj prośbie za ochronę
Stawiam, żem ci był zawsze kompan prawy;
Ale i nasze podobne zabawy
Godne, abyś mi z tym się nie krył, czego
Nie słuchało snadź ucho, oprócz twego.
Wiedzą to z ust mych i drzewa i góry
I skały, ale człeka niémasz, który
Miałby to wiedziéć. Ciężko-ż mi, atoli
Powiem ci, czyniąc dosić twojéj woli.
I słuszna, kiedym już na życia schyłku
I saméj śmierci wyglądam posiłku,
Żeby kto wiedział mój zguby przyczynę,
I jako i skąd i dlaczego ginę,
I żeby tenże, gdy martwego trupa
Przylęże ziemie zgromadzona kupa,
Wyrył gdzie blisko na skórze bukowéj
Przypadki moje i kształt śmierci nowéj;
Żeby ta dziewka, idąc mimochodem,
Albo się ciesząc tego buku chłodem,
Deptać ze wzgardą mogła i te kości
I mówić: ten jest tryumf méj gładkości!
Ażeby się jéj serce radowało,
Że-ć się zwycięstwa jéj wiedziéć dostało
Pasterzom, tak z téj pobliższéj dziedziny,
Jak cudzoziemcom i z obcéj krainy.
Może i to być (ach! nazbyt się ważę
Spodziewać i zbyt na swe szczęście każę!),
Że kiedyżkolwiek, niewczesną litością
Wzruszona, nad swą zapłacze srogością,