I będzie późno nad trupem kwiliła,
A snadź i rzecze nad mogiłą długą:
„O! bodaj był żył i był moim sługą!“
Ale już słuchaj...
Będę słuchał pilnie
I o pomocy pomyślę usilnie.
Jeszczem był dzieckiem, żem ręką zuchwałą
I rwać dojrzałe orzechy z leszczyny
Ledwie gałązkę przychylić mógł małą,
Kiedym wpadł w ciężką służbę téj dziewczyny,
Nad któréj lice, nad któréj włos złoty
Słońce nie widzi pod swemi obroty.
Wszak znasz Cyprydy córkę i co stady
Swemi te zdobi Montana osady,
Sylwia, mówię, którą się nasz chwali
Kraj słusznie, która wszystkie serca pali.
Z tą-m żył niemały czas tak zjednoczony,
Że nie może być potężniéj złączony
Miedzy jednego gniazda gołębięty,
Jako nasz żywot był sforny i święty.
Sąsiedztwo było i o ścianę domy,
Lecz bliższy w sercu żył afekt kryjomy,
Równe i lata i igrzyska były,
Lecz równe myśli barziéj nas łączyły.
Lubom na rzekach łowił ryby w sieci,
Albom w zdradliwe chwytał ptaszki nici,
Lubom jelenia poszczwał, albo w kroku[1]
Kozy bił dzikie, ona zawsze boku,
Po lasach, skałach, mego pilnowała.
Spólną uciechę, spólną zdobycz miała.
Ale gdym sidła stawiał na zwierzęta,
Wpadłem sam, a sam nie wiem jako, w pęta.
Nie wiem, skąd afekt jakiś nieznajomy,
Jako więc roście szczepek niewiadomy,
Wszczął się w mym sercu, który mię tak palił,
Gdym od Sylwiéj namniéj się oddalił,
- ↑ Po włosku: ........ e seguitava.
I cervi seco e le veloci damme;
E’l diletto, e la praeda era comune.