Strona:Poezye oryginalne i tłomaczone.djvu/411

Ta strona została przepisana.
Amyntas.

I naga czeka?

Thyrsis.

Naga czeka, ale —

Amyntas.

Cóż ale? Milczysz, zabiłeś mię cale.

Thyrsis.

Aleć nic nie wie, ani się spodzieje,
Że ją tam zdybiem.

Amyntas.

Ach! słodkiéj nadzieje
Gorzkoś dokończył, na cóżeś mię zwodził
Taką otuchą i me troski słodził?
Ej bój się Boga! szkoda utrapionym
Smutku przydawać ratunkiem zmyślonym.

Thyrsis.

Będziesz zdrów, jeśli usłuchasz mój rady.

Amyntas.

A cóż za rada?

Thyrsis.

Żebyś bez narady
I bez rozmysłu zażył tego chciwy,
Co w ręce wyrok podaje życzliwy.

Amyntas.

Strzeż, Boże, żebym sobie płochą sprawą
Zarobić na jéj miał twarz niełaskawą.
Tak-em dotąd żył, żem nic albo mało
Czynił, coby się jéj nie podobało;
Oprócz żem kochał, co jeśli jest winą,
Nie ja, lecz gładkość onéj jest przyczyną
Przestępstwa tego, i teraz swawolą
Nie obrażę jéj, chcąc coś nad jéj wolą.

Thyrsis.

Ale gdyć na twą miłość, co wiesz pewnie,
Gniewasz się, o co i narzekasz rzewnie,
Pytam, gdybyś mógł miłość tę porzucić
Uczyniłbyś to, żeby jéj nie smucić?

Amyntas.

Odpowiedzieć[1] mi miłość nie pozwoli.
Ale choćbym był najbarziéj na woli,

  1. W rkp. Odpowiedz mi miłość niepozwoli; po włosku; „nè questo mi cosente Amór ch’io dica“.